Jeszcze kilka miesięcy temu obie drużyny świętowały wielkie sukcesy. Cavs co prawda przegrali Finały NBA, ale samo dojście do nich było dla ekipy z Ohio sporym wyczynem. Cavs wygrali za to Konferencję Wschodnią. Z kolei Real Madryt świętował w maju zdobycie trzeciego tytułu Ligi Mistrzów z rzędu, potwierdzając swoją hegemonię na boiskach Europy.
Latem zarówno w Cleveland, jak i w Madrycie doszło do trzęsienia ziemi, które zostało spowodowane odejściem ich najlepszych zawodników. LeBron James zdecydował się zmienić barwy na rzecz Lakers i opuścił drużynę, w której debiutował w NBA i z którą zdobył mistrzostwo w 2016 roku. W podobnym czasie w stolicy Hiszpanii Cristiano poprosił o transfer do Juventusu i opuścił zespół, w którym przeżywał swoje najlepsze lata piłkarskiej kariery.
Zaledwie kilka miesięcy po odejściu obu zawodników Cavs i Królewscy błąkają się bez celu. Kawalerzyści rozpoczęli sezon od fatalnej serii 0-6. Rok w Ohio zapowiada się być bardzo długi i prawdopodobnie będzie prowadzić bezpośrednio do wielkiej przebudowy. Z kolei Real Madryt ma za sobą jeden z najgorszych początków sezonu w swojej historii. Los Blancos wygrali raptem 4 z 10 meczów ligowych, zajmują 9. miejsce w Primera División, a w ostatnim czasie "zasłynęli" z upokarzających porażek 0:1 z CSKA w Lidze Mistrzów i 1:5 z Barceloną w La Lidze.
Co ciekawe, obie drużyny wyrzuciły na bruk swoich szkoleniowców o mniej więcej takiej samej porze. W niedzielę pracę w Cleveland stracił Tyronn Lue, a w poniedziałek z Madrytem pożegnał się Julen Lopetegui. To tylko pokazuje, co może się wydarzyć w drużynie światowego formatu, jeśli jej szeregi opuści gracz, który w głównej mierze stanowił przez laty o jej sile.
Jedyna różnica w przypadku obu klubów jest być może taka, że w kadrze Realu Madryt wciąż pozostaje wiele talentu, by odwrócić sytuację. Inaczej wygląda sytuacja Cavs, tym bardziej po kontuzji Kevina Love'a...
Fot. facebook.com/LeBron, facebook.com/Cristiano