Fot.: Wikipedia
Z reguły mężczyźni nie przepadają za bieganiem po galeriach handlowych, oglądaniem ubrań, przymierzaniem. Nie wiedzą i nie rozumieją, o co te całe gadanie i rozprawianie na temat kawałków materiału. Do czasu, kiedy sprawa nie idzie o koszulki klubów sportowych. Wówczas stajemy się ekspertami od designu, trendów i stylu. Jeśli nie każdy, to przynajmniej zdecydowana większość kibiców, chciałoby mieć trykot swojego ukochanego klubu bądź ulubionego zawodnika w swojej szafie, czy na ścianie jako pamiątkę. Idę o zakład, że dla prawdziwych fanów sportu to jedyna część garderoby, na której naprawdę im zależy i znaczną część swoich ubrań byliby w stanie oddać dla wymarzonej koszulki sportowej. Właśnie tak też (a może przede wszystkim) jest z sympatykami NBA, dla których liga jest w pełni wyrozumiała i co rusz dostarcza im tematów do rozmów i polowań na nowe nabytki.
Jak to się zaczęło?
Jersey – to pojęcie kluczowe. Dziś tym słowem określamy koszulkę meczową NBA, a nazwa ta wzięła się od tkaniny z jakiej były robione pierwsze koszulki amerykańskich koszykarzy. Jednak już w latach czterdziestych wełna została wyparta przez dużo praktyczniejszą bawełnę, za to spodenki wykonywano z satyny, co było rozwiązaniem zaczerpniętym z innych dyscyplin. Oczywiście w tych czasach nie było mowy o jednym producencie sprzętu sportowego dla wszystkich, więc każdy klub musiał radzić sobie we własnym zakresie, a jeden lub dwa komplety musiał wystarczyć na cały sezon, a czasem nawet dłużej. W latach 1950-1960 na trykotach klubów NBA królowała prostota. Znajdowały się na nich wyłącznie numer zawodnika i nazwa klubu, pisane najprostszą i bardzo wyraźną czcionką. Jedynie Golden State Warriors błysnęli wprowadzeniem loga na swoje koszulki w roku 1962 i utrzymywało się ono przez następne dziesięć sezonów.
Fot.: Wikipedia
Szybki rozwój
To właśnie początek lat 70. przyniósł powiew świeżości w kwestii ubrań meczowych koszykarzy za Wielką Wodą. To wtedy na stałe wprowadzono nazwiska graczy plecach, logo NBA wylądowało na spodenkach, a także pojawiły się pierwsze ozdobniki, tak jak pasy czy w przypadku niektórych zespołów gwiazdki (Sixers, Nets, Bullets (dziś Wizards, poprawność polityczna…). To również już wtedy pozwolono graczom, aby zamiast nazwiska na trykotach umieszczali swoje ksywki. Więc wbrew temu, co się uważa, pomysł adidasa i ligi sprzed kilku lat, aby w kilku meczach w sezonie (w tym w czasie Świąt Bożego Narodzenia) zawodnicy grali z pseudonimami na koszulkach, wcale nie był nowością.
W następnej dekadzie produkcję strojów wszystkich klubów oddano w ręce jednego producenta. Wybór padł na firmę Sand-Knit, która rządziła w branży aż do początku lat dziewięćdziesiątych, kiedy to biznes przejęła z pewnością doskonale znana fanom basketu marka Champion. W tej dekadzie zaczęto wprowadzać pierwsze grafiki, jeszcze lekko sztywne, mało finezyjne, ale przełomowe, jak chociażby w przypadku Denver Nuggets. Winien jestem też wyjaśnienia, że w tamtych czasach produkcja koszulek koszykarskich wcale nie była interesem liczonym w milionach, gdyż umowa ograniczała się do produkcji wyłącznie koszulek dla klubów, a sprzedaż ich dla kibiców po prostu nie istniała.
Fot.: Facebook NBA
Ostatnie dziesięciolecie XX wieku to prawdziwe szaleństwo w wykonaniu projektantów uniformów klubów NBA. Odważne kolory i wielkie wzory znakomicie odzwierciedlały absolutny rozkwit ligi pod względem sportowym. Te dwa aspekty są powodem, dla którego to właśnie koszulki z tego okresu są tak mocno pożądane przez całe rzesze kibiców. Do ciekawego zdarzenia doszło w 1997 roku, kiedy to rynek tak zwanych „autentyków”, czyli oryginalnych koszulek meczowych podzielono pomiędzy trzech producentów: Champion, Nike oraz Starter. A produkcją replik, czyli trykotów tańszych, dostępnych w sklepach kibica, pozostawiono pod władaniem Championa. Ta marka mocno odznaczyła się również pod względem materiału, z którego wykonywała trykoty koszykarzy, bowiem były one w całości z charakterystycznej poliestrowej siateczki.
Jak to wygląda dziś?
Po kolejnych kilku latach w miejsce Pumy (przejęła ona w 1999 roku Startera) i Championa wszedł Reebok, który w 2004 roku przejął także miejsce Nike, jednak jego przygoda z NBA nie potrwała długo, gdyż już w 2006 roku wieloletnią umowę z najlepszą ligą świata podpisał adidas i tak trwał on w tym biznesie, aż do obecnego sezonu. Wsławił się on przede wszystkim wprowadzeniem znienawidzonych przez kibiców wielbiących koszykarską tradycję rękawków. Rękawki ani nie są praktycznie, ani ładne, ale miały być i basta! Podobno dzięki upodobnieniu się do koszulek piłkarskich miała zwiększyć się ich sprzedaż. Jak wyszło? A wy kupilibyście koszulkę koszykarską z rękawkami? No właśnie.
Na początku XXI wieku zdecydowanie wyhamowano z zapędami graficznymi i wrócono do tradycji. Znów królowały klasyka i przejrzystość. Jednak dziś ponownie kluby szukają polotu w tworzeniu swoich trykotów, wiele z nich tworzy się w nawiązaniu do własnej historii czy tradycji miasta bądź regionu, szczególnie ma to miejsce na trzecim, tzw. alternatywnym komplecie strojów. Do tego dochodzą cykliczne akcje narzucane przez ligę, jak np. wtedy kiedy wszystkie kluby grają z nazwami hiszpańskimi.
Fot.: Facebook NBA
Od przyszłego sezonu na scenę znów wraca Nike. Co za tym idzie? Najpewniej rękawki znikną wraz z nadejściem nowej marki, jednak ku jeszcze większemu zawodowi tradycjonalistycznych fanów, liga zamierza wprowadzić reklamy na koszulki zawodników. I tak oto logo NBA ma wylądować na plecach, a w jego miejsce mają znaleźć się tej samej wielkość reklamy sponsorów. To otworzy kolejny rozdział w długiej historii strojów koszykarskich. Historii, która zaczynała się od produkowania przez lokalne firmy jednego kompletu strojów wykonanego z mieszanki wełny i bawełny na cały sezon dla miejscowego klubu, a doszła do otworzenia całej gałęzi przemysłu, w której światowy monopolista taśmowo „trzaska” kolejne koszulki z najwyższej jakości i najnowocześniejszych materiałów, aby zapewnić każdemu klubowi po więcej niż jednym komplecie na mecz, a także nasycić nimi całe masy fanów basketu.
Szeroki wybór koszulek koszykarskich znajdziecie w sklepie hurtowniasportowa.net