Ireneusz Mamrot: – Nikt tego nie chce negować, bo fajnie się na papier przyjmuje

+4
2017-06-17

Fot. youtube.com/JagaTV

Siedemnaście lat pracy na ławce trenerskiej. Siedem awansów. I droga, którą przebył aż od B-klasy. Ireneusz Mamrot to postać, jak na polskie standardy, wyjątkowa. W Chrobrym Głogów zapracował na tak duże zaufanie, że prowadził go przez siedem ostatnich lat: z III ligi awansował z nim na zaplecze ekstraklasy. W I lidze, mimo jednego z najniższych budżetów w całej stawce, wykręcał wyniki ponad stan. Teraz przyszedł czas na największe wyzwanie w dotychczasowej karierze.

Przed kilkoma dniami został zaprezentowany jako nowy trener Jagiellonii Białystok. Dopiero co wskoczył na karuzelę, ale zanim zadebiutuje w ekstraklasie, już za niecałe dwa tygodnie poprowadzi wicemistrzów Polski w I rundzie eliminacji Ligi Europy. Poza tym wchodzi w buty niezwykle charakterystycznej postaci, czyli Michała Probierza, który w stolicy Podlasia wykręcił historyczne wyniki.

Jak patrzy na porównania z Michałem Probierzem? Jak przebiegały negocjacje w Białymstoku i Głogowie? Co sądzi o przejmowaniu zespołów pogrążonych w kryzysie, a także o szybkim starcie w europejskich pucharach? I jaki mit, powtarzany w mediach na jego temat, chciałby obalić raz na zawsze? O tym, w rozmowie z naszym blogiem, opowiada Ireneusz Mamrot. Nowy trener Jagiellonii Białystok.

Nadąża Pan z odbieraniem telefonów i odpowiedziami na pytania dziennikarzy?

IRENEUSZ MAMROT: – Pod tym względem ostatnie dni były bardzo intensywne. Dzisiaj (rozmawialiśmy w czwartek – przyp. ŁK) zamykam ten etap. W najbliższym czasie telefon będzie nieosiągalny, bo muszę skupić się na pracy. Rozumiem pracę dziennikarzy, dlatego staram się porozmawiać z każdym. Teraz trzeba się skupić na zespole. Rozpoczynamy treningi, a wraz ze sztabem opracowujemy właśnie plany treningowe.

Kiedy zadzwoniłem, by umówić się na rozmowę, był Pan nie mniej zaskoczony propozycją Jagiellonii niż wiele osób ze środowiska, mówiąc, że wszystko rozegrało się właściwie w ciągu dwóch dni – bez podchodów i sygnałów, że coś może być na rzeczy.  

– Tak. Wiadomo, jak jest w piłce. W środowisku wszyscy się znają, więc często napływają informacje o piłkarzach i trenerach, którzy mają gdzieś trafić i wiadomo o tym nieco wcześniej. Tutaj nikt kompletnie nic nie wiedział, poza wąskim gronem ludzi w Białymstoku, dlatego w ogóle nie spodziewałem się tego telefonu. Ani ja, ani całe środowisko piłkarskie, które było zaskoczone tą nominacją. W ciągu tych dwóch dni wszystko rozegrało się błyskawicznie. I jestem w Białymstoku.

Rozmowy były trudne?

– Były szybkie i konkretne. Więcej problemów pojawiło się w pierwszym dniu rozmów z dyrektorem Zbigniewem Prejsem w Głogowie, bo niedawno podpisałem nowy kontrakt. Pierwszego dnia nie chciał słyszeć o moim odejściu, ale przespał się z tym i następnego dnia rozmawialiśmy już inaczej. Na argumenty. Zrozumiał decyzję, więc cieszę się, że się dogadaliśmy.

Lojalny, pracowity, cierpliwie prowadzący drużyny – tak postrzega się Pana w środowisku. Siedem lat pracy w Głogowie i te cechy musiały pomóc w negocjacjach z Chrobrym.

– Ten wątek poruszyłem mocno w rozmowach. Pierwszego dnia grały jeszcze emocje, propozycja była zaskoczeniem, więc rozumiem dyrektora – podpisałem kontrakt i powinienem nadal pracować w Chrobrym. Ale później jednym z argumentów, które przedstawiłem, był ten, że mi bardzo zależy, aby po siedmiu latach rozstać się w bardzo dobrej atmosferze. Ani klub, ani ja nie zasłużyliśmy na pożegnanie się w konflikcie. Ja też nie naciskałem, nie było żadnego szantażu z mojej strony, tylko merytoryczna rozmowa. Fajnie, że tak się skończyło, bo tak też to powinno wyglądać.

Jutro rozpoczyna Pan treningi z zespołem, w ciągu ostatnich dni – oprócz zaplanowania okresu przygotowawczego, ale do niego jeszcze dojdziemy – musiał Pan poznać środowisko, klub, ludzi, a także przyjrzeć się bliżej piłkarzom, z którymi będzie Pan pracował. Na jakim etapie pracy znajduje się Pan w tej chwili?

– Pierwsze dwa dni były mocno poświęcone na sprawy, o których pan mówi. Miałem tutaj zaplanowany każdy dzień i praktycznie nie było kilku minut na odpoczynek albo chwili, by czegoś nie robić. Spotkanie z prezesami, ale też z koordynatorami młodzieży, trenerami i całym nowym sztabem, konferencja, kibice, tak że sporo się działo. No ale ja też nie przychodzę do zespołu, którego całkiem nie znam.

Wiadomo, że oglądałem wiele meczów Jagiellonii. Teraz najważniejszą rzeczą jest zobaczyć piłkarzy w treningu. To pozwala zobaczyć wiele rzeczy, których nie da się dostrzec w telewizji albo z innej perspektywy. Poza tym nie każdy z piłkarzy grał, ważni są również ci zawodnicy, którzy nie grali. Każdy trener widzi coś innego i zawsze czyni – mniejsze lub większe – zmiany w składzie. Ja też mogę pewne rzeczy postrzegać inaczej. Obóz, to zgrupowanie w Grodzisku Wlkp., będziemy chcieli wykorzystać maksymalnie i wycisnąć z niego, ile się da.

Czy Pana bogate doświadczenie w pracy w niższych ligach oznacza, że można spodziewać się transferów do Jagiellonii właśnie stamtąd?

– Przykład Góralskiego pokazuje, że w I lidze można znaleźć nie tylko uzupełnienia, ale i wzmocnienia. Takich piłkarzy jest na pewno więcej, ale dziś jest za wcześnie, żeby o tym mówić, bo też jeszcze do końca nie wiemy, jak będzie ostatecznie wyglądał skład Jagiellonii. Prezes nad tym pracuje, również nad rozmowami z piłkarzami, którym kończą się kontrakty.

Z jednej strony Jagiellonia i prezes Cezary Kulesza to otoczenie bardzo cierpliwie i można by powiedzieć, że skrojone pod Pana styl pracy. Z drugiej – przychodzi Pan po najlepszym sezonie w historii występów Jagi w ekstraklasie, zastępując jedną z najbardziej charakterystycznych postaci w tej lidze.

– Zawsze uważam, i to jest moje zdanie, że mimo wszystko łatwiej trenerowi przejmować zespół, który jest w gorszym okresie, ma dołek formy. Wtedy można z niego szybko wyjść, znaleźć mankamenty, dać bodziec drużynie. Kiedy jest gorzej, trzeba różne rzeczy poprawiać. Natomiast w sytuacji, w jakiej znajduje się Jagiellonia, gdzie wszystko funkcjonowało bardzo dobrze, poprzeczka jest zawieszona znacznie wyżej. Ale cały czas mówię: nie można skupiać się tylko na przeszłości, bo nie mam na nią wpływu. Nie mogę myśleć o porównaniach z Michałem Probierzem. Tego nie uniknę, dziennikarze i kibice będą to robić, ale ja muszę skupić się na tym, co przede mną. Na tym aspekcie powinienem się najmocniej skoncentrować.

Z ust działaczy Jagiellonii padły konkretne słowa o oczekiwaniach na najbliższy sezon?

– Skupiamy się na dwóch najbliższych meczach pucharowych. Jedyny temat, który był poruszony – zespół powinien być w pierwszej ósemce.

Fot. canalplus.pl

Skoro mowa o pucharach – za moment trzeba w nich wystartować. Pan pracuje ledwie kilka dni. Presja jest więc spora, a okres przygotowawczy bardzo krótki. Jaki jest Pana plan, by tak wczesne wejście w sezon nie odbiło się czkawką w lidze?

– Myślę, że jakby pan przeanalizował ostatnie lata, nie tylko ten ostatni sezon, to wiele zespołów miewało z tym wiele problemów. I dlatego właśnie teraz intensywnie nad tym pracujemy. Jak widać, nikt nie znalazł do tej pory recepty i ja panu na to pytanie też nie odpowiem. Plan ma nam w tym pomóc, dziś do wieczora – tak myślę – zakończymy pracę nad nim. Ale jak wszystko wyjdzie? Zobaczymy.

Na koniec, ze względu na Pana dziennikarską przeszłość…

– (Ireneusz Mamrot wybucha w tym momencie szczerym śmiechem) Może przerwę panu pytanie. Za każdym razem prostuję tę informację, a i tak za każdym razem dziennikarze o tym piszą. Jaki ze mnie dziennikarz? Parę artykułów napisałem, ale nikt tego nie chce negować, bo fajnie się na papier przyjmuje. To była praca w regionalnej gazecie. Robiłem tam wszystko, co się dało, ale w mediach zrobiono ze mnie dziennikarza (śmiech). Gdy to wyjaśniam, tej drugiej części nigdy nie ma wywiadach, jest tylko pierwsza. Więc mam nadzieje, że będzie pan pierwszy, który nie będzie się bał o tym napisać!

Będą obie części, słowo honoru. Ale byłem ciekaw, co by Pan napisał o sobie po tak zaskakującej nominacji.

- Nie, nie namówi mnie pan na to. Nie ma szans.

Daj nam znać, czy artykuł Ci się spodobał
+4
Jeśli tak, pokaż go swoim znajomym!

tagi: wywiady Ireneusz Mamrot Jagiellonia Białystok
WRÓĆ

SPRAWDŹ W NASZYM SKLEPIE