Psychologia sportu: o czym myślą piłkarze?

+3
2016-05-06

Na treningach powtarzałem ten zwód tysiące razy, a wykorzystywanie rzutów karnych przychodziło mi z taką łatwością. Dlaczego teraz, gdy gram mecz, mam z tym problemy? I dlaczego, do cholery, każdy z tych kilkudziesięciu tysięcy kibiców zachowuje się tak, jakby za chwilę chciał mnie zabić?

Piłkarze na całym świecie, zatem także i w Polsce, z pewnością zadają sobie takie pytania w trakcie wielu spotkań. Każdy z nich na treningach szlifuje dokładne podania, ćwiczy technikę, drybling i uczy się poszczególnych zagrań, powtarzając je tysiące razy, by pełną gamę umiejętności zaprezentować podczas zwieńczenia całotygodniowej pracy, czyli meczu. W blasku fleszy i przy pełnych trybunach zadanie jest o wiele trudniejsze niż wszystkim się wydaje. Historia futbolu zna przypadki zawodników, którzy przez szkoleniowców byli uznawani za materiał na boiskowych geniuszy, na treningach wyczyniali z piłką cuda, ale gdy sportową wartość i ponadprzeciętne zdolności trzeba było potwierdzić w rywalizacji o wielką stawkę, nieznana siła wiązała im nogi. Mięśnie nagle stawały się wiotkie, a w głowie kołatała tylko jedna myśl: schować się w szatni. Specjaliści nie mają wątpliwości: bóle brzucha, nadpobudliwość ruchowa, opóźniona reakcja na bodźce, nadmierna potliwość oraz inne zachowania, które można zaobserwować u piłkarzy przed wyjściem na boisko, spowodowane są stresem. Porażki bolą bardzo mocno, ale czasami strach przed tym, co będzie działo się po nich, jest dla zawodnika jeszcze większym koszmarem.

KOMPLEKS NIŻSZOŚCI?

Dla młodszych kibiców nad Wisłą frazy: reprezentacja Polski oraz międzynarodowy sukces to wzajemnie wykluczające się hasła. Tylko starsi sympatycy futbolu w naszym kraju pamiętają czasy, w których biało-czerwoni potrafili wygrywać z najsilniejszymi drużynami świata, nie wyłączając takich potęg jak Brazylia czy Holandia. Wielu ekspertów zwraca uwagę na fakt, iż współczesny futbol wciąż gna do przodu, podczas gdy w Polsce przez lata zaniedbywano rozwój infrastruktury sportowej, inwestycje w szkolenie młodzieży i wykwalifikowanej kadry trenerskiej. Aspekty te uległy zdecydowanej poprawie, jednak stracony czas nadrobić bardzo trudno.

Mało kto zwraca uwagę na równie ważny aspekt: polscy piłkarze jeszcze do niedawna mieli kompleks niższości, który objawiał się w pojedynkach z teoretycznie silniejszymi przeciwnikami. - Fakt, czy będziemy odczuwać negatywne skutki stresu czy też nie, zależy od tego, jak postrzegamy zadanie, które stoi przed nami. Jeśli patrzymy na nie w kategoriach zagrożenia i obawiamy się, czy sobie poradzimy, wówczas może nas dopaść paraliżujący stres. Mam tu na myśli bardziej zagrożenie symboliczne, związane z poczuciem naszej wartości lub samooceny – wyjaśnia psycholog sportu Kamil Wódka, który pracował z Adamem Małyszem, a także z reprezentacją Polski podczas Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Vancouver. – Jeśli piłkarz, wychodząc na boisko, nie jest pewny swoich umiejętności i martwi się tym, jak odbiorą jego grę kibice, jak ocenią go dziennikarze, sam sobie stwarza stres i jest na najlepszej drodze do sparaliżowania samego siebie. W tym samym meczu inny piłkarz skupia się na zadaniu, jakie ma do zrealizowania na murawie. Dokładnie wie, co ma zrobić i czuje, że tego dokona. Dla niego ta sama sytuacja ma wartość pozytywnego wydarzenia, do którego się przygotował i z którego czerpie radość. Zamiast paraliżu, tworzy się w nim pozytywna mobilizacja – obrazuje Wódka. Jego słowa potwierdzają piłkarze.

POZYTYWNA MOBILIZACJA CZY NIEPOTRZEBNE OBCIĄŻENIE?

Roman Kosecki wystąpił w narodowych barwach 69 razy i jako jeden z nielicznych polskich graczy w latach 90. zasmakował gry w czołowych drużynach Europy. Jak sam twierdzi, bardzo przeżywał każde spotkanie, ale bardziej traktował je jako wyzwanie, aniżeli powód do stresu, który hamował jego boiskowe poczynania. – Czułem dreszczyk w klatce piersiowej, ale to mnie mobilizowało. To nie był strach, przez który nie mogłem ruszać nogami albo źle się czułem. Czułem duże podniecenie, że za chwilę zacznie się mecz i to było bardzo budujące – wspomina Kosecki i natychmiast przekonuje pewnym głosem: – Dla piłkarza każdy mecz powinien być świętem. Po to trenuje się codziennie, żeby zagrać w końcu spotkanie. Mecz to wydarzenie, którego piłkarz powinien oczekiwać, a nie się go bać.

Mariusz Piekarski, były zawodnik reprezentacji Polski, warszawskiej Legii oraz klubów brazylijskich, zwraca uwagę na jeszcze jeden, bardzo ważny szczegół. Piłkarz może mieć ogromne umiejętności i stalowe nerwy, ale bez zaufania ze strony trenera nawet gwiazda nie będzie w stanie rozbłysnąć. – Ważne, by jedna czy druga strata piłki nie przekreślała pomysłu zawodnika na grę i nie podcinała mu skrzydeł. Gdy grałem u trenera Franciszka Smudy w Legii i byłem zdrowy, potrafiłem sprzedać swoje umiejętności. Smuda wiedział, na co mnie stać i we mnie wierzył. Za czasów trenera Dragomira Okuki stres był dużo większy. Nawet gdy zagrałem dobry mecz czy strzeliłem zwycięską bramkę, nie dawało mi to miejsca w składzie. Cieszyłem się mniejszym zaufaniem trenera i kompletnie nie wyszedł mi mecz z Valencią w Pucharze UEFA. Czułem, że jeden mój błąd i jestem „do odpalenia” – opowiada Piekarski.

Ci, którzy mogą liczyć na solidne wsparcie szkoleniowca, mają nieco ułatwione zadanie. Kto wie, czy ważniejsza od zaufania sztabu trenerskiego nie jest sympatia kibiców. To oni płacą za bilety, chcąc w zamian otrzymać jak najlepszy produkt. Co tydzień, a gdy nadarza się okazja, nawet częściej, przychodzą na stadion, by oklaskiwać swoich ulubieńców. Z jednej strony gwizdy, obelgi i niewybredne epitety ze strony fanów potrafią zdeprymować nawet największego twardziela. Z drugiej zaś głośny i żywiołowy doping często powoduje, że piłkarze dostają dodatkowego kopa i nagle wyrastają im skrzydła. O znaczeniu kibiców na własnej skórze przekonali się swego czasu piłkarze Legii Warszawa.

Podczas konfliktu fanów z właścicielami klubu, firmą ITI, zdarzały się mecze, podczas których przez pełne 90 minut na stadionie zalegała głucha cisza, przerywana jedynie wyzwiskami oraz salwami śmiechu, gdy legionistom przytrafiały się kiksy i nieudane zagrania. O te było z ich strony dużo łatwiej, a wyniki osiągali dalekie od oczekiwań, ponieważ strach przed ośmieszeniem zniechęcał do podejmowania ryzykownych decyzji na boisku. – Wsparcie dla zawodników Legii podczas moich występów w Warszawie było bardzo duże i ten doping nas niósł. Ważne, by pojawiał się w momentach, w których najbardziej się przydaje – mówi Piekarski. – Piłka nożna jest jednak szybką grą. U kibiców łatwo z bohatera stać się nagle antybohaterem, więc na obelgi i prowokacje zazwyczaj nie zwracałem uwagi.

Coś na ten temat może powiedzieć również Kosecki. Jako piłkarz Atletico Madryt brał udział w derbach stolicy Hiszpanii przeciwko wielkiemu Realowi. Podczas gry w Turcji, gdzie kibice należą do najbardziej krewkich i fanatycznych w Europie, w barwach Galatasaray Stambuł musiał stawić czoła znienawidzonemu przez fanów tego klubu Fenerbahce. – Mnie to nawet dopingowało. Jeżeli kibice na mnie bluzgali, a tak często było, bo grałem w derbach Madrytu czy Stambułu, to mnie mobilizowało do lepszej gry. Chciałem po prostu strzelić gola, podbiec do trybun i uciszyć tych wszystkich krzykaczy – mówi Kosecki.

PRESJA KIBICÓW

Gorzej, gdy gola strzela się do własnej bramki, a nieszczęście zdarza się podczas ważnej imprezy. Boleśnie przekonał się o tym kolumbijski obrońca Andres Escobar, który pokonał własnego bramkarza w przegranym meczu z USA podczas mistrzostw świata w 1994 roku. Kolumbia odpadła z amerykańskiego mundialu, a kilkanaście dni później Escobar za samobója zapłacił najwyższą cenę. Rankiem, 2 lipca 1994 roku pod jedną z dyskotek w Medellin nauczyciel Humberto Munoz Castro wyjął broń i nafaszerował jego ciało dwunastoma kulami. Według niektórych świadków po każdym strzale krzyczał „Gol!”, manifestując w ten sposób zemstę za pechowo zdobytą bramkę. Tak drastyczne przypadki w historii futbolu to na szczęście wyjątki.

Kiedy cała piłkarska Anglia huczała przed kilkoma laty od informacji, że Wayne Rooney nie podpisze nowego kontraktu z Manchesterem United, brytyjska prasa sugerowała, że może przenieść się do drugiej części miasta i grać w znienawidzonym przez fanów „Czerwonych Diabłów” Manchesterze City. Na doniesienia natychmiast zareagowali najbardziej radykalni kibice United, odwiedzając głównego sprawcę zamieszania. Ubrani w czarne kominiarki przez kilka godzin stali pod domem Rooneya, wykrzykując przy tym obraźliwe hasła i dosadnie sugerując, że jeśli piłkarz przeniesie się do rywala zza miedzy, z życiem pożegna się cała jego rodzina. Angielski napastnik kilka dni później parafował nową umowę w klubie z Old Trafford.

Kamil Wódka zwraca uwagę, iż problem stresu w świecie sportu istnieje od zawsze, ale wciąż gros trenerów oraz futbolistów nie zdaje sobie sprawy, że systematyczną pracą można wyeliminować wiele neurotycznych zachowań. – Zakładam, i te założenia się sprawdzają, że umiejętności psychologiczne takie jak pewność siebie, koncentracja, kontrola pobudzenia organizmu i inne, możemy trenować tak samo jak ciało – tłumaczy psycholog. – Uważam, że dla części zawodników i trenerów nadal jest to prawda nieodkryta. Poświęcają wiele czasu na trening motoryczny, techniczny, taktyczny, a zapominają, że podobnie mogą i powinni trenować również głowę. Trenerzy zakładają czasem, że z wróbla orła nie zrobisz, co w ich mniemaniu tłumaczy brak zasadności podjęcia przygotowania zawodnika w tym aspekcie. Oczywiście, czynniki osobowościowe mogą nam tę pracę ułatwiać lub utrudniać. Będzie to wpływało na tempo takiej nauki, ale wytrwałą pracą można wiele tutaj uzyskać – dodaje Wódka.

Dla kibiców większość tych rzeczy i tak nie ma żadnego znaczenia, bo liczy się tylko zwycięstwo. A może warto czasem na popisy piłkarzy spojrzeć z przymrużeniem oka, wyniku spotkania nie traktować jak sprawy życia i śmierci, a słabą grę swoich ulubieńców oraz porażki przyjąć po prostu jako normalną kolej rzeczy? Przecież – jak mawiał angielski napastnik Gary Lineker – w piłkę gra 22 facetów, a na końcu i tak zawsze wygrywają Niemcy.

Daj nam znać, czy artykuł Ci się spodobał
+3
Jeśli tak, pokaż go swoim znajomym!

tagi: psychologia sportu o czym myślą piłkarze? stres Kamil Wódka Roman Kosecki
WRÓĆ

SPRAWDŹ W NASZYM SKLEPIE