Z cyklu: moja koszykarska kariera (cz. I). Lata młodzieńcze... (Paweł Szcześniak)

0
2015-01-29

Cześć!!!! Chciałbym podzielić się z Wami moimi wspomnieniami z lat młodzieńczych, kiedy zaczynała się moja przygoda z koszykówką oraz z gry na poziomie seniorskim. Może pozwoli to niektórym z Was, choć trochę wyobrazić sobie, co znaczy zawodowy sportowiec i jaką trzeba przejść drogę, aby znaleźć się wśród najlepszych oraz do czego tak naprawdę dążą wszystkie dzieci zaczynające przygodę z koszykówką.

Cześć!!!! Chciałbym podzielić się z Wami moimi wspomnieniami z lat młodzieńczych, kiedy zaczynała się moja przygoda z koszykówką oraz z gry na poziomie seniorskim. Może pozwoli to niektórym z Was, choć trochę wyobrazić sobie, co znaczy zawodowy sportowiec i jaką trzeba przejść drogę, aby znaleźć się wśród najlepszych oraz do czego tak naprawdę dążą wszystkie dzieci zaczynające przygodę z koszykówką.

1. Jak zaczęła się moja przygoda z koszykówką...

Jako młody chłopak interesowałem się wieloma dyscyplinami sportowymi i nie chodzi tu o przesiadywanie godzinami przed telewizorem, ale o aktywny udział we wszystkich możliwych zabawach, które wraz z kolegami z podwórka organizowaliśmy sobie przy ul. Wyszyńskiego w Zielonej Górze, na której się wychowałem. Graliśmy godzinami w piłkę nożną (słynny turniej pod „HUBĄ”- w którym raz byłem nawet królem strzelców), koszykówkę (za kosz służyły nam drabinki do podtrzymywania róż - zdjęcie poniżej), jeździliśmy na rowerach (bawiąc się w żużel), graliśmy w tenis stołowy i ziemny.

Ulica Wyszyńskiego i pierwsze wsady oraz mecze na podwórku

 

I co ciekawe na boisku szkolnym wraz z koleżankami (proszę się nie śmiać, ale tak naprawdę było) bawiliśmy się w chowanego, skakaliśmy na skakance, graliśmy w gumę, zbijaka, bądź w kręconkę. Jeżeli komuś było mało mogliśmy jeszcze chodzić na SKS-y prowadzone w szkole podstawowej Nr 2 lub inne zajęcia, które odbywały się w mieście. I tak przez pewien czas zacząłem uczęszczać na zajęcia judo i koszykówki równocześnie. Przychodząc ze szkoły odrabiałem lekcje, co dla moich rodziców było priorytetem a następnie jechałem na salę gimnastyczną przy ul. Urszuli na trening judo a zaraz po nim przechodziłem na salę przy ul. Chopina bądź Wyspiańskiego gdzie odbywały się zajęcia SKM Zastal.

     Szatnia przed treningiem na hali przy ul. Chopina

 

Wieczorem byłem tak padnięty, że starczało sił na zjedzenie kolacji (najczęściej była to zupa mleczna lub kaszka na mleku i kanapki z dżemem). Tak przez prawie 1,5 roku uprawiałem dwie dyscypliny, które stały się bardzo ważne w moim życiu. Zdobywałem medale w judo (mistrzostwo Województwa gdzie w finale w ostatniej sekundzie przez ipon wygrałem walkę) ale coraz lepiej radziłem sobie na parkiecie koszykarskim. Przyszedł więc czas na pierwszy w życiu wybór KOSZYKÓWKA czy JUDO. Jak dobrze wiecie to koszykówka została wybrana, choć jak dzisiaj spotykam na mieście trenera Solarka, który był moim trenerem judo mówi mi, że w tej dyscyplinie mogłem osiągnąć naprawdę wiele.

2. Pierwsze turnieje i medale w grupach młodzieżowych

Wracając myślami do okresu, w którym jako młodzi chłopcy zaczynaliśmy jeździć na pierwsze turnieje i Mistrzostwa Polski z SKM Zastal wiem, że były to najwspanialsze chwile, jakie może przeżyć młody chłopak. Mieliśmy wspaniałą drużynę ambitnych zawodników, w której trzymaliśmy się razem wyznając zasadę „jeden za wszystkich wszyscy za jednego” i wiedzieliśmy, że ciężka praca na treningach może nas doprowadzić do wielkich sukcesów. Jeździliśmy na turnieje i ligę młodzików, kadetów potem juniorów młodszych i starszych do Wrocławia, Stargardu Szczecińskiego, Jeleniej Góry, Wałbrzycha, Leszna (zespoły te były w naszym okręgu). Zaczęto mówić o nas w całej zachodniej części Polski, że jest świetna drużyna kadetów, która wysoko i w znakomitym stylu zwycięża po kolei swoich przeciwników. Proszę mi wierzyć, że przyjeżdżająca drużyna miała strach w oczach na myśl o tym, że będzie grała z nami i zderzy się z naszą zoną-pres na całym boisku, która była jedną z najlepszych, jaką kiedykolwiek widziałem. Jednak prawdziwy sprawdzian naszych umiejętności miał nastąpić na Mistrzostwach Polski Kadetów w Koszalinie gdzie przyjechały najlepsze drużyny z całej Polski.

                                  MP Kadetów Koszalin przed halą...

 

Faworytami byli gospodarze turnieju AZS Koszalin oraz Polonia Warszawa, Lech Poznań, i oczywiście my. Wejście w mistrzostwa mieliśmy niewiarygodne, bo już podczas pierwszej akcji Łukasz Brzózka pakując piłkę do kosza rozwalił tablicę, która posypała się w drobny mak a po hali rozległ się pomruk zachwytu. Czekaliśmy na wymianę około godziny, bo trzeba było nową tablicę ściągnąć z innej hali a Łukasza opatrzyć bo kawałki szkła powbijały mu się w skórę. W półfinale wygraliśmy z Polonią Warszawa i w finale czekał na nas AZS Koszalin.

                Koszalin - półfinał z Polonią Warszawa o wejście do finału

 

Proszę sobie wyobrazić, że w tamtych czasach a był to rok 1992 na finał przyjechała do Koszalina nasza telewizja kablowa. No i chyba to nas trochę usztywniło bo finał przegraliśmy zdobywając srebrny medal .

                 Drugie miejsce i srebrne medale, a było tak blisko wygranej...

 

Zaraz po turnieju trener powiedział nam, że jest z nas dumny i zaczynamy nowy etap przygotowując się do Mistrzostw Polski Juniorów, które miały odbyć się w 1993 roku w Zielonej Górze. To były niezapomniane mistrzostwa. W hali przy ul. Szafrana nasze mecze oglądał prawie komplet publiczności, a na trybunach gorąco dopingowali nas nasi znajomi, nasze rodziny a także mieszkańcy miasta. Atmosfera była naprawdę świetna a do faworytów mistrzostw dołączyła drużyna Stali Bobrek Bytom. My w półfinale ograliśmy Lecha Poznań 79:86 a Bobry uporały się z AZS Koszalin 84:79. Finał był niezwykle emocjonujący a po ostatnim gwizdku sędziego na tablicy wyników widniał wynik 108:93 i to na nasze szyje powędrowały pierwsze w historii SKM Zastal Zielona Góra złote medale Mistrzostw Polski Juniorów. Radości z upragnionego złota nie było końca. Pierwszy raz pojawiły się łzy szczęścia, gdy spojrzałem na trybuny a tam nasz sukces oklaskiwali moja mama z tatą i rodziną. Muszę w tym miejscu wymienić moich trenerów i kumpli ze złotych czasów młodzieżowych. A byli nimi: Trenerzy Bogusław Onufrowicz, Leonard Siwicki i Robert Smyrak. Zawodnicy: Maciej Przecławski, Mirosław Smyrak, Krystian Kozakiewicz, Sebastian Kaszewki, Michał Bortnowski, Marcin Siwicki, Ryszard i Krzysztof Fedro, Łukasz Brzózka, Tomasz Suchowera, Maciej Brzozowski, Sławomir Ratajczak, Krzysztof Der, Konrad Witrylak, Jarosław Bańda, Paweł Mruk. Pozdrawiam również tych, którzy zaczynali z nami treningi ale z biegiem czasu zrezygnowali z kosza bądź zajęli się, czym innym.

      Mistrzostwa Polski Juniorów - pierwsze w historii złoto dla SKM Zastal!


Tak jak wspomniałem na początku był to najlepszy okres w mojej przygodzie z młodzieżową koszykówką. Życzę wszystkim tak wspaniałych kolegów, trenerów, jakich ja miałem w drużynie, z którymi do dnia dzisiejszego przyjaźnimy się dzwonimy do siebie i spotykamy a czasów i wspomnień, w których zdobywaliśmy medale nikt nam nie zabierze i będziemy wspominać je do końca naszego życia.

 

Ciąg dalszy nastąpi...

Daj nam znać, czy artykuł Ci się spodobał
0
Jeśli tak, pokaż go swoim znajomym!

tagi: koszykówka młodzieżowa koszykówka SKM Zastal Paweł Szcześniak AZS Koszalin
WRÓĆ