Nie będziesz miał bogów cudzych przed Diego

+12
2017-04-16

Z okazji Świąt Wielkiej Nocy przypominany tekst o osobliwej wierze w jednego z najlepszych piłkarzy świata w historii. Iglesia Maradoniana, czyli Kościół Diego Maradony, posiada własne przykazania, święte obrzędy, pamiątki, sakrament chrztu, a nawet biblię. W ciągu kilkunastu lat dorobił się ponad 100 tysięcy wyznawców z kilkudziesięciu krajów świata i jest żywym dowodem na to, że piłka nożna wykracza poza wszelkie ramy.

Mieszkańcy Ameryki Południowej mają świra na punkcie futbolu – każda próba kwestionowania ich nadzwyczajnej miłości do piłki z góry skończy się porażką. Jeśli więc rodzisz się w Argentynie, nie potrzebujesz narkotyków, żeby do głowy wpadały tak niecodzienne pomysły. Nie, one przychodzą całkowicie naturalnie. Pod koniec lat 90. miłośnicy jednego z najlepszych piłkarzy w historii stwierdzili, że Jezus jest „passe”. W ich głowach zakiełkowała myśl, by stworzyć nową religię – religię opartą na kulcie Diego Maradony jako Syna Bożego. Syn marnotrawny pojawił się na ziemi 30 października 1960 roku i odtąd historia zmieniła swój bieg.

Maradona bez wątpienia był piłkarskim geniuszem. Grał tak, jakby sam Bóg kazał mu wypełnić proroctwo, wedle którego zesłał go na ziemię i natchnął wyjątkowym, niedostępnym dla nikogo talentem. Rywali miał za tyczki, które po prostu trzeba minąć jak podczas zjazdu na nartach, a lewą nogą wiązał krawaty. Argentyńczyk poprowadził swój kraj do mistrzostwa świata w 1986 roku, a cztery lata później przegrał dopiero w finale z Włochami. Z Italią łączy go zresztą dużo więcej, bo występował w Napoli, które dwa jedyne, do tej pory, tytuły mistrza kraju w historii klubu zdobyło właśnie wtedy, gdy drużyną dyrygował „Boski Diego”.

Z geniuszami bywa jednak tak, że los lubi porysować ich życiorysy, by nie wyglądały zbyt kryształowo. Wróćmy zatem do mistrzostw świata w Meksyku, kiedy Argentyna zgarnęła główne trofeum. Ćwierćfinał z Anglią, wygrany przez Albicelestes 2:1, miał jednego bohatera. Maradona zdobył obie bramki. Pierwsza, strzelona ręką, została uznana za najbardziej kontrowersyjne trafienie w dziejach futbolu. Druga – za najpiękniejszą bramkę XX wieku.

Do pieca dołożył sam Maradona, który przyznał, że pomógł sobie ręką umyślnie, ale jednocześnie była to ręka Boga. Potrzeba było dwunastu lat, by słowa stały się ciałem. Wielbiciele jego talentu usunęli z nich cudzysłów i udali się do świątyni czcić bożego zesłańca. Iglesia Maradoniana, czyli Kościół Maradony, powstał w październiku 1998 roku z inicjatywy kilku zafiksowanych na punkcie Argentyńczyka kibiców w Rosario. Symbolem kościoła jest D10S, kombinacja słowa dios (w języku hiszpańskim oznacza boga) i numeru koszulki Maradony.

Należymy do kościoła rzymsko-katolickiego i jest to racjonalna wiara, ale mamy także wiarę opierającą się na naszych sercach i pasji, a jest nią Diego Maradona

Ojcowie-założyciele podeszli do swej idei z dużym dystansem, ale chyba nie przypuszczali, że larwa zmieni się w małego potworka – po kilkunastu latach istnienia kościół zrzesza ponad 100 tysięcy wiernych z kilkudziesięciu krajów świata. Większość z nich wyraża w ten sposób miłość do futbolu i utrzymuje pamięć o jednym z najwybitniejszych piłkarzy w dziejach, co nie zmienia faktu, że Iglesia Maradoniana zbudował fundamenty typowe dla każdej religii. Ma więc swoje przykazania, święta i obrzędy, które – trzeba przyznać – przybrały bardzo osobliwą formę.

PRZYKAZANIA DIEGO I CIERNIE NA PIŁCE

Podczas gdy my mamy 2017 rok, zapomnieliśmy już o kacu, fajerwerkach i próbujemy zapomnieć o Sylwestrze z Dwójką realizujemy od kilku miesięcy noworoczne postanowienia, wyznawcy Maradony żyją w 56 roku p.n.D. Czyli po narodzeniu Diego. Kluczową datą w ich kalendarzu jest 30 października. Moment, w którym Diego Maradona złapał pierwszy oddech po przyjściu na świat, jest jednocześnie dniem Bożego Narodzenia. W czasie jego obchodów brakuje kutii i karpia, nie zazna się smaku uszek, śledzi i kompotu z suszu, ale wierni – podobnie jak katolicy – mają okazję uczestniczyć w nabożeństwie na kształt pasterki. Wyznawcy spotykają się w kapliczce, odmawiają wspólne modlitwy przed ołtarzykami, na których widnieją zdjęcia piłkarza, lub biorą udział w procesji.

Członkowie Kościoła Maradony celebrują również święta Wielkiej Nocy. Las Pascuas Maradoniana przypada na 22 czerwca – to wtedy Argentyńczyk sieknął dwie bramki Anglikom, udowadniając, że nosi w sobie boski pierwiastek. Pamięć o tym wiekopomnym wydarzeniu wyraża także… sakrament chrztu. Jak wygląda? Jest imitacją pamiętnej chwili z 1986 roku. Żadnej wody i wyrzekania się grzechów. Kapłan rzuca piłkę, wierny przyjmuje odpowiednią pozę, a następnie odbija piłkę ręką oraz głową, podobnie jak jego idol w meczu z Anglią. Sakrament małżeństwa? W trakcie obchodów narodzenia Diego w 2007 roku dwie pary przyleciały do Argentyny specjalnie z Meksyku, by przed obliczem jego świątobliwości przyrzec sobie miłość, wierność i uczciwość małżeńską aż do ostatnich dni.

„Nasz Diego, któryś jest skarbem Ziemi, niech będzie poświęcona twa lewa noga, niech będą pamiętane gole twoje…”

Podobnie jak w wielu innych religiach, Kościół Ręki Boga posiada zestaw przykazań, które mają wskazywać zagubionym owieczkom drogę. Klasyczny dekalog w postaci zakazu zabijania, kradzieży czy cudzołóstwa zastąpiono kultem Argentyńczyka i całej dyscypliny. Wierni mają kochać futbol ponad wszystko, Głosić słowa Diego Maradony na całym świecie, Bronić barw Argentyny, Na drugie imię przyjąć Diego i chrzcić nim swoje dzieci czy… Nie być ciepłymi kluchami, które pozwalają uciec zółwiowi.

Żadna wiara nie obędzie się bez świętych przedmiotów. Korona cierniowa znajduje się na piłce, a specjalny różaniec (swoją drogą, nazwa miasta Rosario oznacza w języku hiszpańskim właśnie różaniec) liczy 34 paciorki – dokładnie tyle, ile bramek zdobył dla reprezentacji Argentyny ten szalony konus. Co więcej, kościół posiada własną pieśń na cześć Maradony, którą śpiewa podczas nabożeństw, uroczystości i obchodów najważniejszych świąt.

„Maradona jest największy, nie ma większego od niego”

Obowiązkowym elementem celebry są piłkarskie pamiątki. Na nabożeństwa można więc przytachać wszelkie fanty, które kojarzą się z Maradoną – flagi z jego podobizną, koszulki z numerem „10” na plecach, autografy, zdjęcia, książki, proporczyki. Wszystko, co ma związek z Diego, jest mile widziane. Podczas spotkań wspólnoty niektórzy kibice z dumą prezentują tatuaże z podobizną swojego idola. Brzmi absurdalnie? Być może. Zobaczcie, jak wygląda w rzeczywistości.

Co na to sam „bóg”? Otóż wcale nie odżegnał się od swoich wyznawców i nie nazwał ich świrami. Przeciwnie. Specjalnie dla wspólnoty kościoła stworzył biblię. Ostateczny stempel postawił na nazwie „pisma świętego”, które nad wyraz skromnie zatytułował Yo soy Diego de la gente, co znaczy Ja jestem Diegiem ludzi.

Nie da się oprzeć wrażeniu, że Iglesia Maradoniana ma bardzo duży dystans do swojej wiary i traktuje ją z wielkim przymrużeniem oka. Religia powstała więc trochę z kaprysu, by wyrazić miłość do piłki i wielkiego Argentyńczyka. Dla niego upływający czas nie był łaskawy, bo im dłużej trwała jego kariera, tym częściej boiskowy geniusz ustępował miejsca maestrii, z jaką Maradona rozmieniał talent na drobne. Kruszył swój pomnik i bruździł w legendzie z niebywałą wręcz konsekwencją. Nadwaga, prochy, dziwki, dopingowa wpadka z kokainą podczas mistrzostw świata w USA, strzelanie wiatrówką do dziennikarzy z okien własnego domu – to wszystko wymaga od wiernych wielkiej tolerancji.

„Bogu wybacza się wszystko, a Maradona jest przecież naszym bogiem”

Gdy posiadasz status gwiazdy, obracasz milionami dolarów na koncie, a twoimi najlepszymi kumplami w Neapolu są goście kierujący Camorrą, doprawdy trudno wieść życie ascety.

Daj nam znać, czy artykuł Ci się spodobał
+12
Jeśli tak, pokaż go swoim znajomym!

tagi: Iglesia Maradoniana Kościół Diego Maradony Diego Maradona
WRÓĆ

SPRAWDŹ W NASZYM SKLEPIE