Ostatnie dni w roku zawsze upływają pod znakiem rozmaitych podsumowań. Z okazji tegorocznych świąt i zbliżającego się końca 2016 roku postanowiliśmy przenieść Boxing Day na naszego bloga i wręczyć kilka drobnych upominków ludziom polskiego sportu. Kto zasłużył na porządny prezent, a komu należy się rózga?
Były właściciel Polonii Warszawa wrócił do piłki w swoim stylu. Za czasów kierowania klubem z Konwiktorskiej dał się poznać jako impulsywny człowiek. Trenerów zmieniał częściej niż rękawiczki, w wywiadach nigdy nie gryzł się w język, a koniec końców przyczynił się w znacznym stopniu do zniszczenia tak zasłużonego klubu. Na szczęście Wojciechowski wrócił do futbolu tylko na krótką chwilę. Zamiast rzeczowej kampanii w wyborach na prezesa PZPN obserwowaliśmy serial komediowy w odcinkach, w którym obok Wojciechowskiego główne role odegrali Cezary Kucharski i Radosław Majdan. Całe trio zamieniło również w farsę zjazd wyborczy, na którym Wojciechowski opuścił salę, kwestionując sposób liczenia głosów. Jeśli właściciel JW Construction planuje jeszcze kiedykolwiek działać w polskim futbolu, trochę lodu na głowę nie zaszkodzi.
W tym miejscu moglibyśmy wstawić film z tegorocznymi wyczynami pani Anity, zdjęcia z kolejnymi rekordami świata albo po prostu zostawić pustą rubrykę. Imię i nazwisko: ANITA WŁODARCZYK przemawia bowiem do wyobraźni mocniej niż jakiekolwiek słowa. Tegoroczna mistrzyni olimpijska z Rio i rekordzistka świata pozostaje poza zasięgiem rywalek i jedyne pytanie, jakie można sobie stawiać przed konkursem rzutu młotem z jej udziałem, nie brzmi: czy wygra?, a czy pobije rekord świata. O absolutnej dominacji Polki w swojej konkurencji niech świadczy fakt, że została pierwszą kobietą w historii, która wygrała konkurs rzutu młotem podczas igrzysk olimpijskich z lepszym wynikiem niż triumfator wśród mężczyzn. A kilka tygodni później – jak gdyby nigdy nic – poprawiła rekord świata z Rio podczas Memoriału Kamili Skolimowskiej.
Nie bardzo wiemy, czego jeszcze musiałaby dokonać, by otrzymać tytuł najlepszej lekkoatletki roku w plebiscycie IAAF. Pobić rekord świata, stojąc na jednej nodze? Rzucać młotem z zamkniętymi oczami? Przekroczyć barierę 80 metrów po kilku głębszych? Z tego tytułu pani Anicie wręczamy sportową torbę. Mimo braku wyróżnienia od IAAF nikt nie ma wątpliwości, że przed Polką jeszcze wiele trofeów. W którymś momencie zabraknie na nie miejsca w gablocie.
Żywy dowód na to, że zagraniczny szkoleniowiec nie jest niezbędny, by osiągać dobre wyniki z polską kadrą. Po latach niepowodzeń na wielkich turniejach, meczach otwarcia, ostatniej szansy i spotkaniach o honor, tegoroczne mistrzostwa Europy wreszcie śledziliśmy z zapartym tchem, a przede wszystkim z wielką dumą. Wymyślił dla kadry kilku zawodników i stawiał na swoim, nawet gdy nie spotykało się to z aprobatą mediów. Pomijając aspekt sportowy, wprowadził normalność po swoich poprzednikach. Pewny siebie, elokwentny, wypowiadający się z wielką dyplomacją. Na konferencjach prasowych Nawałki próżno szukać sensacji i gotowych tytułów na czołówki gazet. Całą parę zostawia na najważniejszy aspekt swojej pracy. Niedawno selekcjoner przeszedł zabieg rekonstrukcji więzadeł krzyżowych w kolanie – na wiosnę chce uczestniczyć w treningach reprezentacji na 100 procent.
Sezon 2016 był z pewnością jednym z najlepszych w jego karierze. W mistrzostwach Europy w Amsterdamie był najlepszy, zwyciężając z wynikiem 67,06 m. Wielką formę potwierdził na igrzyskach w Rio. Jeszcze przed ostatnią kolejką olimpijskiego konkursu rzutu dyskiem Małachowski trzymał w garści złoto, które w ostatniej próbie wyszarpał mu z rąk Niemiec Christoph Harting. Dla polskiego dyskobola to już drugie olimpijskie srebro w karierze. Ważniejszy jest jednak sposób, w jaki Małachowski konsumuje sukcesy. Wychodzi bowiem z założenia, że sukcesem należy się dzielić.
Małachowski pokazał, że nie przywiązuje się do medali i kolejny raz przekazał trofeum na cele charytatywne. W tamtym roku przekazał na licytację diament za zwycięstwo w Diamentowej Lidze. Srebrny krążek z Rio również nie czekał długo na nowego właściciela. Dominika i Sebastian Kulczyk zapłacili za niego 126 tysięcy dolarów, czyli dokładnie taką kwotę, jaka była potrzebna na leczenie małego Olka Szymańskiego.
Umie ocenić piłkarza po tym, jak wchodzi po schodach. Od niego zaczęły się porządki w kadrze. Po Euro 2012 zostawił Adamowi Nawałce niemal gotową drużynę. I tak dalej. Prawdziwa kopalnia anegdot i cytatów, które jednak często mają niewiele wspólnego z rzeczywistością, Po dokumentnie spieprzonych mistrzostwach Europy w naszym kraju pracował jeszcze – z podobnym skutkiem, bo klub spadł z 2. Bundesligi – w Jahn Regensburgu oraz Wiśle Kraków. Po okresie długiego bezrobocia „Franz” wraca na ławkę trenerską w polskiej ekstraklasie w roli strażaka – ma uratować przed spadkiem Górnika Łęczna. Pierwszego cudu już dokonał: zdążył przegrać 0:5 z Legią Warszawa i… awansować w tabeli o jedno miejsce – z szesnastego na piętnaste. Wszystko za sprawą kary czterech ujemnych punktów dla Ruchu Chorzów.
Mimo wszystko do utrzymania w ekstraklasie będzie potrzebne coś więcej niż tylko szczęście. Tablica taktyczna może się przydać – warto stwarzać chociaż pozory.
Gdybyście tuż przed startem Euro 2016 zapytali kibica reprezentacji Polski o jej najsilniejsze i najsłabsze strony, w pierwszej rubryce wskazałby na atak i pomoc, a w drugiej – bez wątpienia na obronę. Przy czym zaznaczyłby, że w środku defensywy zdecydowanie brakuje kogoś na poziomie Kamila Glika. Nie będziemy ściemniać – przez rozpoczęciem turnieju we Francji myśleliśmy podobnie. Towarzyski mecz z Holandią rozegrany praktycznie w przeddzień mistrzostw tylko utwierdził nas w tym przekonaniu. Możemy śmiało napisać: jakże wspaniale się pomyliliśmy. Michał Pazdan stał się bowiem największym pozytywnym zaskoczeniem polskiej kadry.
Obrońca Legii Warszawa rósł z meczu na mecz i prezentował poziom, o jaki wcześniej mógłby posądzać go wyłącznie Leo Beenhakker. Podczas Euro 2016 wskoczył na mityczny „international level” i właściwie jedyne, do czego można było się przyczepić, brak włosów. W innym przypadku z miejsca stałby się nie tylko bohaterem memów, ale i wyglądałby z okładki każdego magazynu. Mieliśmy wrażenie, że w czerwcu wyskakiwał – obok piwa – z każdej lodówki, z czego zresztą nie zdawał sobie sprawy. – Dopiero po powrocie do Polski dotarło do mnie, co się działo i dzieje, czym byłem mega zdziwiony. Dlatego cieszyłem się na wyjazd do Grecji. Pomyślałem sobie: „a, tam nie będzie nikogo, będzie spokój”. Okazało się, że nie mogłem wyjechać z lotniska, bo wszyscy mnie poznali już w samolocie. Na miejscu 20 Polaków, z czego 16 od razu wiedziało, kim jestem. Nie mogłem się spokojnie zrelaksować – mówił Pazdan w niedawnym wywiadzie na Weszło.
Wiemy, że po Euro 2016 częściej musi chodzić w kapturze, jeśli chce zachować odrobinę prywatności. Bluza z kapturem do kolekcji na pewno się przyda jeszcze nie raz.