W Polsce i NBA ostateczne rozstrzygnięcia. Nad Wisłą o złoto powalczą Stelmet BC Zielona Góra z Polskim Cukrem Toruń. Za Oceanem po raz trzeci z rzędu oglądamy finał pomiędzy Cleveland Cavaliers i Golden State Warriors. W Eurolidze sprawa załatwiona - wszystko zgarnia Fenerbahçe. Zapraszamy na przegląd najciekawszych wydarzeń z koszykarskich parkietów.
Fot.: Facebook Polska Liga Koszykówki
POLSKA
W najwyższej klasie rozgrywkowej nad Wisłą trwają właśnie play-offy, a konkretnie jesteśmy tuż przed wielkim finałem PLK. W decydującej o mistrzostwie Polski serii zmierzy się obrońca tytułu Stelmet BC Zielona Góra z Polskim Cukrem Toruń. Faworytem na papierze są zawodnicy z Winnego Grodu, ale torunianie ani myślą przejmować się spekulacjami mediów, czy kibiców i ich jedynym celem jest złoto. W półfinałach to oni bardziej zaimponowali, gdyż bardzo szybko rozprawili się z Energą Czarnymi Słupsk, odprawiając ich z kwitkiem już po trzech spotkaniach. Zgoła inaczej wyglądała półfinałowa rywalizacja pomiędzy Stelmetem a BM Slam Stalą Ostrów Wlkp, bo choć po pierwszych dwóch meczach wygranych przed własną publicznością wydawało się, że zielonogórzanie są na podobnej autostradzie do finału jak Polski Cukier, to już na ostrowskiej ziemi napotkali zakręty, na których dwa razy wylecieli z drogi i sprawa awansu mocno się dla nich skomplikowała. Piąty, rozstrzygający pojedynek miał jednak miejsce w Zielonej Górze i tam Stelmet po kapitalnej batalii udowodnił, że wciąż ma w sobie wielką moc i nie na darmo upatrywano w nim głównego faworyta rozgrywek. Start finałów już 1 czerwca w zielonogórskim CRS, najwcześniej mistrza Polski poznamy już po tygodniu, najpóźniej 15 czerwca. Gra toczy się do czterech wygranych.
Warto jeszcze wspomnieć, że w tym sezonie awans do elity wywalczyła, odbudowująca swoją koszykarską siłę, Legia Warszawa która w finale 1. Ligi nie pozostawiła żadnych złudzeń ekipie GTK Gliwice, ogrywając Ślązaków trzykrotnie, nie przegrywając przy tym ani razu.
EUROPA
Najważniejszym wydarzeniem ostatnich tygodni na europejskich parkietach z całą pewnością był finałowy turniej Euroligi, na który zjechały się do Stambułu wielce utytułowane CSKA Moskwa, Olympiakos Pireus, Real Madryt oraz miejscowe Fenerbahce. W tej stawce wskazać faworyta nie sposób. Pierwszy półfinał miał iście hitchcockowskie zakończenie, kiedy heroiczną postawą gracze Olympiakosu w czwartej kwarcie wyrwali zwycięstwo, prowadzącym przez większość spotkania zawodnikom CSKA. Grecy na pierwsze prowadzenie wyszli na 1:53 przed końcem czasu, po trójce niezmordowanego Vassilisa Spanoulisa. Raz otrzymanej szansy nie zmarnowali i mogli cieszyć się z awansu. Drugi półfinał, czyli mecz pomiędzy Fenerbahce a Realem już tak emocjonującego przebiegu nie miał.
Turcy szybko wyrobili sobie przewagę punktową nad Królewskimi i do końca kontrolowali przebieg wydarzeń na parkiecie. W meczu o trzecie miejsce, który niektórzy uważają raczej za pojedynek o pietruszkę niż poważne granie, do walki na serio stanęli tylko Rosjanie i to oni wracają do domu z brązowymi medalami, a gracze Realu z nosami na kwintę. Wynik 94:70 na korzyść CSKA mówi sam za siebie… Ale to był tylko przedsmak wielkiego finału, którym jak się okazało zawładnęli koszykarze Fenerbahce. Sprawę załatwili na dwa razy, wygrywając pierwszą kwartę 26:18 i dobijając rywala w trzeciej 21:14. Rezultat końcowy? 80:64 i tytuł najlepszej drużyny koszykarskiej w Europie przypadł Fenerbahce Stambuł, po raz pierwszy w historii. Najlepszym graczem finału uznano Ekpe Udoha, który na każdym polu miał wiele do powiedzenia notując 10 punktów, 9 zbiórek, 5 bloków i 4 asysty.
Fot.: Facebook NBA
NBA
Na koniec przenosimy się za Wielką Wodę, gdzie, tak jak w Polsce, trwają ostatnie przygotowania do finałów ligi. W nich po raz trzeci z rzędu zmierzą się ekipy Cleveland Cavaliers i Golden State Warriors. Pytacie o faworyta? Przy tak wyrównanych ekipach trudno takowego wskazać, choć chyba jednak więcej osób typuje do tej roli ekipę z Kalifornii, również ze względu na to, że to oni będą mieć przewagę parkietu. Warriors w finale Konferencji Zachodniej łatwo rozprawili się z osłabionymi brakiem największych gwiazd, Tony’ego Parkera i Kawhiego Leonarda (kontuzja w pierwszym meczu serii) San Antonio Spurs. W tym czasie na Wschodzie LeBron James i jego świta spuszczali łomot Boston Celtics. Co prawda tu sweepa (czyli zwycięstwa 4:0) nie było, gdyż Celtycka Duma na to nie pozwalała i podopieczni Brada Stevensa wywalczyli, fakt tylko jedno, ale za to piękne zwycięstwo na otarcie łez. Na otarcie łez, bowiem w pozostałych meczach widać było wyraźnie kto w tej serii jest mocniejszy.
Aby nakreślić sytuację jeszcze dokładniej dodam tylko, że w tegorocznych playoffach Wojownicy z parkietu jako przegrani jeszcze nie schodzili, a Kawalerzyści tylko raz, po wspomnianej porażce z Celtics. To chyba najlepiej obrazuje jak potężną siłą dysponują obydwie armie. Czego się spodziewać w tegorocznych finałach? Tego co najwspanialsze w koszykówce: zespołowych akcji, indywidualnych popisów i dużo, dużo, bardzo dużo twardej walki! Warto też zwrócić uwagę na bezpośrednie pojedynki wielkich gwiazd obydwu drużyn. LeBron James vs Kevin Durant, Kyrie Irving vs Steph Curry, czy Kevin Love vs Draymond Green to starcia, które z pewnością będą ozdobą tej serii i wisienką na torcie ultra ciekawego sezonu NBA. A więc kiedy ruszamy z tematem? Podobnie jak od PLK, tak i od NBA fani basketu na Dzień Dziecka otrzymują prezent w postaci pierwszego meczu Finałów. Nikogo chyba nie trzeba namawiać do oglądania tych spektakli, prawda?
Dogrywka
Liczba: 5995 – tyle punktów w swojej karierze w play-off zdobył już LeBron James, przeganiając w czasie piątego meczu z Boston Celtics o siedem oczek, samego Michaela Jordana, a tym samym stając się najskuteczniejszym graczem w historii. A licznik wciąż bije.
Cytat: „Jeśli Cleveland wejdzie do Finału chcę ich zniszczyć, zetrzeć na proch” – Draymond Green, Golden State Warriors. Masz co chciałeś chłopie, więc teraz czas na czyny!
To trzeba zobaczyć: na podgrzanie atmosfery przed finałami NBA...