Sobotnim meczem z Kubą reprezentacja Polski rozpocznie walkę w mistrzostwach świata w piłce ręcznej kobiet, które odbędą się w Danii. Cel? Przynajmniej ćwierćfinał, choć po ostatnim mundialu w Serbii trudno oprzeć się wrażeniu, że Polki stać na wszystko.
Przed dwoma laty podczas mistrzostw świata w Serbii na Polki nie stawiał nikt. Biało-czerwone rozkręcały się wówczas z meczu na mecz, stając się największą sensacją imprezy. Zostały zatrzymane dopiero w półfinale - przez gospodynie mistrzostw, reprezentantki Serbii. W meczu o brązowy medal, mimo prowadzenia do przerwy, uległy z kolei Dunkom, które teraz zagrają u siebie.
W rozpoczynającym się w sobotę turnieju, który potrwa do 20 grudnia, Polki trafiły do grupy B. Na początek zmierzą się z Kubankami (5.12). W kolejnych dniach zagrają kolejno: ze Szwecją (6.12), z Chinami (8.12), Angolą (9.12) oraz Holandią (11.12). Do 1/8 finału awansują po cztery najlepsze zespoły z każdej z czterech grup. Cel? Przynajmniej awans do ćwierćfinału. - Prawdopodobnie zapewni nam to udział w turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk olimpijskich - mówi trener polskich piłkarek ręcznych Kim Rasmussen. Zdaniem duńskiego szkoleniowca, który pracuje z polską kadrą od 2010 roku, nie będzie to łatwe zadanie, ponieważ z podobnym zamiarem przyjedzie na mistrzostwa każdy ich uczestnik.
W opinii większości ekspertów oraz samego szkoleniowca, Polki wcale nie przystępują do rywalizacji w roli faworyta, mimo iż dwa lata temu zajęły w mistrzostwach globu czwarte miejsce. Nieco innego zdania jest kapitan reprezentacji polskich szczypiornistek, Karolina Kudłacz-Gloc. - Żaden z zespołów nie będzie nas traktował lekceważąco, na zasadzie: A, to są Polki, możemy z nimi wygrać ławką rezerwowych. Przeciwniczki będą wiedzieć, że jesteśmy w stanie wygrać z każdym. Z drugiej strony jesteśmy bardziej dojrzałym zespołem niż dwa lata temu i będziemy walczyć do ostatniej minuty. To naprawdę nasza fajna cecha, którą w sobie wyrobiłyśmy przez ostatnie lata - mówi rozgrywająca występująca na co dzień w niemieckim HC Lipsk.
Źródło: www.zprp.pl
Ostatnie dni przed mistrzostwami Polki spędziły już w Danii. Wcześniej uczestniczyły w krótkim zgrupowaniu w Zielonej Górze i rozegrały dwa towarzyskie spotkania z mocnymi rywalkami. Co istotne, spotkania zwycięskie, bo najpierw pokonały w Lipsku reprezentację Niemiec (31:30), a tuż przed wylotem do Danii wygrały w Zielonej Górze z Czarnogórą (28:26). Mimo znaczących osłabień w postaci nieobecności Aliny Wojtas i Kingi Grzyb, które dopiero dochodzą do siebie po poważnych urazach kolan, oba rezultaty pokazują, że polską kadrę stać na wiele. - To jest sport tak bardzo kontaktowy, że kontuzje się bardzo często zdarzają. Nie ma Ali oraz Kingi i będziemy musiały sobie z tym poradzić. Są inne osoby, które mają przejąć tę rolę. A czy to się uda, okaże się w czasie turnieju - tłumaczy Kudłacz-Gloc.
Mistrzostwa świata w piłce ręcznej kobiet w Danii będą pierwszą imprezą, która odbędzie się wedle nowych przepisów gry. Świeże rozwiązania dotyczą m.in. gry pasywnej oraz systemu kar. Wprowadzono np. niebieską kartkę, którą sędzia może pokazać graczowi w komplecie z istniejącą już czerwoną - będzie ona oznaczać wykluczenie, które zostanie opisane szczegółowo dopiero w pomeczowym raporcie arbitra. Zmiany dotyczą także brutalnych fauli popełnionych w ostatnich 30 sekundach meczu. Gracz faulujący zobaczy wówczas czerwoną kartkę, a dodatkowo drużyna przeciwna otrzyma rzut karny. Najważniejszą nowinką są jednak zasady odnoszące się do gry pasywnej. Teraz od momentu, kiedy sędziowie ją zasygnalizują, drużyna będąca w posiadaniu piłki może wykonać maksymalnie sześć podań. Dotychczas decyzja o stracie piłki leżała w gestii sędziów.
Organizatorzy mistrzostw świata w Danii postawili na sprawdzoną i dobrze znaną piłkę, którą grano w styczniu tego roku podczas mundialu szczypiornistów w Katarze, czyli piłkę Molten X5000. Doskonałe recenzje sprawiły, że sukces postanowiono kontynuować - z tego powodu firma Molten po raz pierwszy w historii przygotowała piłkę na mistrzostwa świata kobiet.