Zapewne większość z was przyzna, że fajnie oglądało się Polaka w gronie elitarnych kierowców Formuły 1. To było coś… i może znowu będzie, bo jaskółki donoszą, że pojawiło się światełko w tunelu. Owym światełkiem nie jest ani halogen ani reflektor, a szansa na strategiczny sponsoring dla Roberta Kubicy. Wśród kandydatów, którzy mogą wyłożyć pieniądze na starty naszego rodaka w F1, wymienia się właścicieli PKP Energetyka, właścicieli sieci sklepów Żabka oraz byłego współwłaściciela Formuły 1, czyli fundusz inwestycyjny CVC Capital Partners. Tak przynajmniej twierdzi brytyjski dziennikarz i znawca tematu, Joe Saward.
Wszyscy wymienieni powyżej potencjalni sponsorzy Kubicy, to firmy działające na polskim rynku, lecz ich właścicielami są udziałowcy spoza naszego kraju. Wedle Sawarda sponsorzy Kubicy są w stanie wyłożyć na jego starty w formule około 11 milionów dolarów. Dużo? I tak i nie…
Głównym rywalem Roberta Kubicy do miejsca w teamie Williamsa jest Siergiej Sirotkin. Wedle plotek dysponuje on budżetem 22 milionów dolarów. Za tak pokaźną sumą pieniędzy stoi SMP Bank, którego właścicielami są bracia Rotenberg. Ci przemili biznesmeni zawdzięczają swój sukces zażyłej znajomości z Władimirem Putinem. W latach młodości trenowali z przyszłym prezydentem Rosji judo.
Team Williamsa ogłosił niedawno, że potrzebuje więcej czasu, aby podjąć decyzję odnośnie wyboru kierowcy na sezon 2018. Może z nią zwlekać nawet do drugiej połowy lutego, kiedy to zaprezentowany zostanie nowy bolid. Od 26 lutego zaczynają się oficjalne sesje testowe przed kolejnym sezonem F1. Do tego czasu trzeba będzie uzbroić się w parasol i kalosze, gdyż czeka nas strumień plotek i wyssanych z palca kaczek dziennikarskich.
Nasz wyścigowiec długo miał problemy z pozyskaniem funduszy w Polsce. Co uważniejsi zapewne kojarzą, że rajdowe starty Roberta wspomagały spółki Skarbu Państwa (Azoty, Lotos), aczkolwiek ta dyscyplina to zupełnie inna półka finansowa niż F1. Mimo wszystko trzymamy kciuki!