Sezon burzowy w pełni. Co robić, a czego unikać w trakcie burzy?

+3
2017-08-10

Lubicie burze? Ja uwielbiam! Dla mnie to wyjątkowy i niemal magiczny czas. Najbardziej przyjemne wspomnienie dotyczące burzy powiązane jest z moim ulubionym miejscem na ziemi, czyli ze słowiańską górą Ślężą. Pomimo tego, iż burza zbliżała się do góry, nie przerwałem wędrówki. Po prostu czułem, że tego dnia Perun mi sprzyja i nic złego nie może mnie spotkać. Oczywiście w górach absolutnie nie wolno w ten sposób myśleć, ale akurat tego dnia nie zamierzałem odpuszczać. Tym samym przeżyłem jedną z najcudowniejszych podróży – wśród gromów, deszczu i echa przodków po raz pierwszy w życiu wdrapałem się na śląski Olimp.

Drugie burzowe wspomnienie związane jest z moją inną pasją, jaką są podróże rowerowe. Był wtedy środek lata, piękna pogoda – podróż przebiegała spokojnie i zgodnie z planem. Osiągnąłem zamierzony cel podróży, po czym skierowałem koła w drogę powrotną. Jakieś 30 km od „mety” zauważyłem zbierające się na odległym horyzoncie ciemne chmury. Pomyślałem, że dam radę wrócić zanim zapłaczą niebiosa i rozpocząłem tym samym wyścig z czasem. Wkrótce zaczął padać deszcz. Najpierw leniwie, potem rzęsiście. Zaraz potem rozbrzmiała symfonia grzmotów i piorunów – zrobiło się bardzo, bardzo nieciekawie. Przypominam, że to wydarzyło się w trakcie upalnego lata, toteż miałem na sobie jedynie termoaktywny bezrękawnik oraz krótkie spodenki, które pod wpływem deszczu i wiatru bardzo szybko utraciły zdolności grzewcze. Jazda w przemoczonym ubraniu pod wiatr była wybitnie nieprzyjemna – każdy ruch powodował ogromny dyskomfort. Dosłownie szczękałem zębami z zimna, wypluwając krople deszczu z ust!

Pokrótce zatrzymałem się, wyjąłem telefon i postanowiłem zadzwonić do bliskich, ażeby przyjechali po mnie autem. Ale spróbujcie napisać coś na wyświetlaczu, kiedy deszcz wściekle leje z nieba! Telefon pokrótce odmówił posłuszeństwa – w obawie przed ściągnięciem pioruna wyłączyłem go. Co gorsza, znajdowałem się w praktycznie w lesie. Po prawej stronie miałem ścianę drzew, po lewej zaś rozległe pola z widokiem na arenę walczących piorunów. Rower pozostawiłem kilkanaście metrów od siebie (wraz z telefonem) i wskoczyłem do przydrożnego rowu skulony jak mały zajączek. Wcześniej kilkukrotnie próbowałem złapać stopa, ale jakoś nikt nie raczył się zatrzymać i mnie uratować z niedoli. Kiedy piorun – na moich oczach - uderzył w pobliskie drzewo, po raz pierwszy w życiu poczułem trwogę do burzy i modliłem się, aby ten koszmar wreszcie dobiegł końca. Deszcz oczywiście po pewnym czasie zelżał, a burza przesunęła się bardziej na północ. Wtedy jakimś cudem uruchomiłem telefon i przemoknięty do suchej nitki wezwałem pomoc. Dodam tylko, że na prognozach pogody tego dnia nie było mowy o burzy…

Burzę w górach przeżyłem raz, zaraz na początku mojej przygody z wędrówkami na wysokościach. Zdobywałem z moją ówczesną dziewczyną Śnieżkę – nawet nie wiedziałem jak się zachować. Młody byłem i głupi, zaś po górach łaziłem w piłkarskich szutrówkach… no cóż, każdy z nas kiedyś zaczynał! Razu pewnego, gdy będąc na Giewoncie zobaczyłem w oddali burzowe chmury (a mając na uwadze miejsce i żelazny gwóźdź, jaki jest weń wbity) ku dołowi niemalże zbiegłem – w owym czasie już wiedziałem, czym jest burza w górach i jakie wiąże się z nią zagrożenie. No właśnie, a czy wy wiecie jak sobie radzić z burzą, kiedy pędzimy po szlaku?

Przede wszystkim minimalizujmy ryzyko narażenia się na gniew Peruna poprzez wczesne rozpoczęcie górskiej wędrówki. Po południu, kiedy najczęściej w górach występują burze, powinniśmy być już w drodze powrotnej do schroniska. Zawsze sprawdzajmy prognozę pogody na ryzyko wystąpienia burz w obszarze, który planujemy zdobyć – czyńmy to dzień przed, a jak jesteśmy wyjątkowo uparci również na trasie, kiedy wiemy, iż burza wcześniej czy później nadejdzie. Obecnie, łącząc się z Internetem, jesteśmy w stanie monitorować rozwój burzowych komórek przy pomocy specjalnych radarów. Oprócz tego należy stale obserwować zmieniające się warunki pogodowe – jeżeli wiatr się wzmaga i nadciągają chmury typu cumulonimbus, trzeba przygotować się na możliwość nadejścia burzy. 

W takiej sytuacji, nawet, jeśli szybko podejmiemy decyzje o odwrocie (taaaaaaak, już to widzę jak uparty Polak rezygnuje z wędrówki na widok kilku deszczowych chmur!) jesteśmy narażeni na walkę z żywiołem podobną do mojej. W takiej sytuacji należy przerwać schodzenie i poszukać relatywnie bezpiecznego schronienia. Należy unikać wszelkich wzniesień i chronić się w obniżeniach terenu. Z dala od odsłoniętych przestrzeni, szczytów, grani, pojedynczych skał czy drzew. Trzeba znaleźć jednak miejsce osłonięte od wiatru na tyle, na ile to tylko możliwe. Nie wolno nam wybierać na „przeczekalnię” okolicy uzbrojonej w cieki wodne, powstałe na skutek obfitych opadów. Podobnie nie należy przebywać w pobliżu metalowych ułatwień (łańcuchów, drabinek), stanowiących doskonałe pole do przepływu ładunku elektrycznego. Idąc tym tropem – wszystkie metalowe przedmioty (czekan, kije, raki itp.) należy zostawić kilkadziesiąt metrów od siebie – to nie piorunochrony!

Plecak może pomóc nam odizolować się od podłoża w przypadku uderzenia pioruna. Usiądźmy nań w pozycji kucznej, chowając głowę między kolana. Ale, ale – niech to będzie miejsce odległe od skalnych ścian przynajmniej o ten metr czy dwa (im dalej, tym lepiej), gdyż siedząc bezpośrednio przy skale nadal jest się narażonym na wyładowania elektryczne. Te szukają ujścia schodząc po ścianie aż do podnóża góry. Telefon komórkowy należy wyłączyć i odłączyć odeń źródło zasilania (baterię). Jeśli będziesz zmuszony do wezwania pomocy, to pamiętaj, aby zrobić to możliwie szybko – nie należy trzymać włączonego telefonu przez dłuższy czas.

Pozostaje jeszcze kwestia deszczu. Woda odbiera nam ciepło jakieś 20 razy szybciej aniżeli powietrze, dlatego postarajmy się mieć coś, co nas przed deszczem ochroni – dobrą kurtkę z jeszcze lepszą membraną, poncho przeciwdeszczowe, folia NRC. ostatecznie można użyć nawet plecaka samego w sobie. Generalnie wszystko, byle zachować suchość i komfort termiczny. Pamiętaj górski wędrowcze – odwrót, kiedy widzisz, że zaczyna robić się nieciekawie to nie wstyd! Lepiej wrócić w jednym kawałku i ponowić atak, niż bezsensownie prowokować zagrożenie. Po mojej rowerowej przygodzie coś o tym wiem!

Daj nam znać, czy artykuł Ci się spodobał
+3
Jeśli tak, pokaż go swoim znajomym!

WRÓĆ