Naby Keita. Pracuś, walczak, wielki piłkarz

+2
2017-09-28

Keita urodził się i wychował w stolicy i najważniejszym mieście Gwinei, Konakry. To portowe miasto leżące nad Oceanem Atlantyckim w znacznej części znajduje się na wyspie Tombo, liczy 1,7 miliona mieszkańców i jest centrum naukowym, gospodarczym i finansowym Gwinei. Młody (dokładnie dziewięcioletni) Naby przygodę z piłką rozpoczął w lokalnym klubie Horoya AC, który na krajowym podwórku jest prawdziwym potentatem. Na tyle sprawnie pokonywał kolejne szczeble juniorskiej piłki, że już w wieku osiemnastu lat zadebiutował w pierwszej drużynie, z którą na zakończenie rozgrywek świętował podwójną koronę. Zanim jednak do tego doszło, już jako szesnastolatek, coby nie mówić, podobnie jak większość młodych i utalentowanych Afrykańczyków, Keita zdecydował się opuścić ojczyznę i Czarny Ląd. Obrał kurs na Francję i temu też nie ma co się dziwić, wszak ten szlak od lat jest już dobrze przetarty. Jednak pierwsze tygodnie były dla Gwinejczyka mocno rozczarowujące, nie przeszedł testów, a bardziej nie poznano się na jego talencie w Le Mans i Lorient. Ale już dwa lata później potwierdziło się, że do trzech razy sztuka, albowiem w Istres, po turnieju pokazowym dla młodych talentów zorganizowanym w Marsylii przez innego Gwinejczyka Bobo Balde, powitali go z otwartymi rękami. Co prawda najpierw miał się wykazać w drużynie juniorów, ale bardzo szybko ta klatka okazała się dla Naby’ego zbyt ciasna i awansowano go do dorosłej drużyny gdzie mógł już w pełni rozwinąć skrzydła.

Choć on wzbijał się z formą coraz wyżej i zaliczał znakomite mecze, okraszone świetnymi statystykami (23 mecze – 4 gole i 11 asyst), to reszta ekipy ostro pikowała w dół, aby na koniec wylądować ligę niżej. Mimo fatalnego sezonu dla Istres, dla Keity niecały rok spędzony na południu Francji był trampoliną do wielkiej, no dobrze, na początek może do większej piłki, gdyż najpierw trafił do co prawda największego mocarza, ale mimo wszystko dość przeciętnej ligi austriackiej, Red Bull Salzburg. Niemniej jednak udało się, to było już pewne, Naby Keita został w pełni zawodowym piłkarzem – Gdybym nim nie był pewnie poszedłbym w ślady mojego ojca i też naprawiałbym motocykle – mówi sam zawodnik.

U podłoża Alp Naby spędził owocne dwa lata, w czasie których nie tylko wypchał po brzegi swój worek z medalami (dwa razy podwójna korona Czerwonych Byków, zawodnik roku austriackiej Bundesligi), ale także rozwinął się i dojrzał jako piłkarz. Szczególnie w swoim drugim roku w Red Bull Salzburg zapracował na porównania do genialnego byłego pomocnika m.in. FC Porto, FC Barcelona i Chelsea, a także reprezentacji Portugalii, Deco. Urodzony w Brazylii Portugalczyk również był typem gracza box-to-box, jak szybko określono Keitę. Również świetna technika, panowanie nad piłką, precyzyjne, bezpośrednie podania, a także dość nikczemny wzrost i podobna sylwetka na boisku, dawały poczucie, że oto objawił nam się wzorcowy następca legendarnego Deco. Samemu Gwinejczykowi na tyle spodobały się te porównania, że na swoich profilach w mediach społecznościowych, postanowił drugie imię z Laye zmienić właśnie na Deco. Nie bezpodstawne były to jednak komparacje i doskonale wiedział o tym pewien blisko sześćdziesięcioletni Niemiec. Wiedział znacznie wcześniej niż reszta Europy. Tworzący od podstaw potęgę RB Lipsk Ralf Rangnick w 2014 roku osobiście wybrał się do Istres, aby przekonać, Naby’ego Keitę do tego, że najlepszym wyjściem dla niego będzie, kiedy w dalszą drogę do wielkiej kariery podąży za nim i jego wizją.

I udało się, Keita trafił na dwa lata właśnie do Salzburga, a w tym czasie Rangnick zrzucił garnitur, wskoczył w dres i z wysokości ławki trenerskiej zaprowadził RasenBallsport do 1. Bundesligi. I wtedy ich drogi się zeszły. - Jesteśmy bardzo zadowoleni, że Naby, mimo wielu ofert z czołowych klubów Europy, wybrał Lipsk. Ze swoją dynamiką, niezwykłą techniką, umiejętnościami taktycznymi, a także pod względem charakteru, idealnie wpasuje się do naszego młodego zespołu – mówił Rangnick. Z kolei Keita w typowy dla siebie sposób, z ogromną ambicją, ale i dużą dozą skromności, stwierdził - Tam (w Bundeslidze) jest większa presja na i poza boiskiem. Ja jestem graczem zespołowym, wszystko robię dla drużyny i staram się wypełniać założenia taktyczne trenera. Dołączyłem do RB, bo to ekscytujący klub z wielkim potencjałem. Nie chciałem na razie przechodzić do klubu z Ligi Mistrzów, ponieważ jeszcze na to za wcześnie.

Przed sezonem 2016/2017 Rangnick wrócił do ciepłego gabinetu dyrektora sportowego, a na swojego następce mianował Ralpha Hasenhuetlla, człowieka który z absolutnie przeciętnego drugoligowca FC Ingolstadt zrobił przyzwoity klub z niemieckiej elity, oczywiście do czasu kiedy nie odszedł, bo dziś zespół z miasta Audi, gra już w 2. Bundeslidze... Hasenhuetll szybko nauczył się doskonale wykorzystywać niezwykłe umiejętności i wielką pracowitość Keity w środku pola, a RB Lipsk od początku rozgrywek zaskakiwało efektowną i skuteczną grą, stając się rewelacją rozgrywek. Do późnej jesieni wydawało się, że to właśnie RasenBallsport będzie głównym konkurentem do końcowego triumfu dla Bayernu Monachium. Jednak ci, którzy ostrzyli sobie zęby na powtórkę z sezonu 1997/1998, kiedy beniaminek 1.FC Kaiserslautern został mistrzem, musieli obejść się smakiem, gdyż wraz z nadejściem rundy wiosennej rewelacja rozgrywek nie była w stanie wytrzymać tempa Roberta Lewandowskiego i spółki i musiała zadowolić się „tylko” walką o srebro, co jak na beniaminka i tak jest wynikiem niezwykłym. A na boisku głównymi twarzami tych sukcesów jest przede wszystkim trio Emil Forsberg, Timo Werner i właśnie Naby Keita. 

To, rzecz jasna, nie umknęło uwadze topowych klubów Starego Kontynentu. Długo mówiło się, że w kierunku Lipska coraz chętniej i częściej spoglądają działacze Borussii Dortmund, Bayernu Monachium, Atletico Madryt, Arsenalu czy Liverpoolu. I z każdym następnym meczem, kolejka zainteresowanych usługami Gwinejczyka rosła. W końcu w sierpniu The Reds zdecydowali się wyłożyć blisko 50 milionów funtów i „zaklepać” sobie transfer Keity na przyszłe lato. Teraz Naby jeszcze rok spędzi na wschodzie Niemiec, gdzie razem z RB zagra w wymarzonej Lidze Mistrzów.

– Chcę być najlepszym afrykańskim piłkarzem – zadeklarował, któregoś razu. W lutym Keita skończy 23 lata i jest na najlepszej, choć niemiłosiernie długiej, krętej i wyboistej drodze do tego, aby tego dokonać. Czy mu się uda? Tego nie wie nikt, ale jedno wiem na pewno. Warto być świadkiem jego podróży do zrealizowania tego celu, gdyż obserwowanie tego piłkarza w jego boiskowych poczynaniach, jest ekscytujące i daje wielką radość, taką jaką sam Naby czerpie z przebywania z piłką przy nodze.

Daj nam znać, czy artykuł Ci się spodobał
+2
Jeśli tak, pokaż go swoim znajomym!

tagi: piłka nożna Naby Keita RB Lipsk
WRÓĆ

SPRAWDŹ W NASZYM SKLEPIE